24/12/2024
Święta w Zjednoczonym Królestwie. Top 10 filmów na Boże Narodzenie
Nie ma udanego odpoczynku bez dobrego kina - szczerze w to wierzymy! Dlatego na te Święta przybywamy do Was z listą naszych ulubionych, bożonarodzeniowych brytyjskich filmów - niektórych wybitnie świątecznych, innych tylko subtelnie przemycających ich klimat albo tych wybranych zupełnie na przekór.
Tytuły rekomenduje Michał Sołtysek z zespołu British Film Festival!
Gdy myślę o brytyjskich świętach, od razu pojawia mi się w głowie skwaszony, gburowaty dusigrosz z OPOWIEŚCI WIGILIJNEJ Charlesa Dickensa. Ebenezer Scrooge to postać ikoniczna, w którą wcielili się jedni z najwybitniejszych angielskich aktorów: od Reginalda Owena i Alistaira Sima po Michaela Caine’a czy Patricka Stewarta. A zapewne wszyscy widzieliśmy jeszcze kilka innych wersji naczelnego marudy wigilijnego w kreskówkach czy serialach telewizyjnych.
Niewątpliwie opowiadanie Dickensa jest najchętniej adaptowaną historią świąteczną – w końcu miało znaczącą rolę w reanimowaniu świąt. Kino Wysp Brytyjskich ma jednak znacznie więcej do zaoferowania na okres świąteczny.
Proponuję zatem 10 filmów brytyjskich, które dzięki swojej świątecznej aurze, idealnie wpisują się w zbliżające się Boże Narodzenie i mogą stać się ekwiwalentem lub przeciwwagą KEVINA SAMEGO W DOMU.
SCROOGE (reż. Brian Desmond Hurst, 1951)
Jeśli chcecie sięgnąć po klasyczną historię świąteczną – rzeczoną OPOWIEŚĆ WIGILIJNĄ – to koniecznie zasiądźcie do filmu Briana Desmonda Hursta. Reżyser z Irlandii Północnej stworzył niedoścignioną aż do dzisiaj adaptację opowiadania Dickensa, w której Alistair Sim lśni na ekranie jako tytułowy bohater niepokojony obecnością trzech duchów. Szkocki aktor był absolutnym must-have dla Hursta i można mu tylko podziękować za doskonały wybór. Jego Scrooge wzbudza silne emocje właściwe oryginałowi literackiemu: od skręcającej niechęci aż po litość i radość z obowiązkowego w tej historii odkupienia. Nie obywa się też bez ciarek, gdy duchy nękają antypatycznego skąpca – Hurst robi to znacznie lepiej niż niejeden śmiałek, który miał do dyspozycji nowe technologie w kinie. W przypadku klasycznej opowieści ku pokrzepieniu serc, to właśnie SCROOGE jest najlepszym wyborem!
LEW W ZIMIE (reż. Anthony Harvey, 1968)
Nasza polska telewizja przyzwyczaiła nas do Sienkiewicza i ZNACHORA w każde możliwe święta. Dla koneserów kina historycznego również coś mamy: LEW W ZIMIE o królu angielskim Henryku II (wybitny Peter O’Toole). Rzecz się dzieje w 1183 roku. Król Henryk i królowa Eleonora Akwitańska (Katharine Hepburn nagrodzona za tę rolę Oscarem) zapraszają do siebie na Boże Narodzenie trzech synów, aby podjąć decyzję, który z nich otrzyma po ojcu tron. Matka chce dla swoich pociech jak najlepiej, a ponieważ każdy z nich ostrzy sobie zęby na koronę, Eleonora jest za opcją podziału królestwa. Król Henryk II uważa jednak, że jego państwo musi pozostać całością i tylko jeden z synów otrzyma koronę. Choć stawką jest przyszłość i dobro angielskiego królestwa, to w gruncie rzeczy doświadczamy świątecznej dramy dysfunkcyjnej rodziny. Każdy dba o swoje własne interesy, spiskują za swoimi plecami i teatralnie wyrażają swoje żale oraz wystosowują roszczenia. Osoby, którym nie są obce chaotyczne święta, doskonale odnajdą się w rodzinie Henryka II.
W TAJNEJ SŁUŻBIE JEJ KRÓLEWSKIEJ MOŚCI (reż. Peter R. Hunt, 1969)
Święta z adrenaliną? Czemu nie – Amerykanie mają starcie Bruce’a Willisa i Alana Rickmana w SZKLANEJ PUŁAPCE, natomiast Brytyjczycy oczywiście przygody agenta 007, szusującego na nartach. Jest to jedyny film o Bondzie, w której wystąpił George Lazenby, przejmując pałeczkę po Seanie Connerym. W filmie Petera R. Hunta agent 007 rusza do laboratorium w Alpach Szwajcarskich, aby powstrzymać jego nemezis – Blofelda – przed stworzeniem broni powodującej bezpłodność u każdej żywej istoty. Już sam temat zwalczający antynatalistyczne plany kreskówkowego złoczyńcy wybitnie koresponduje z… Bożym Narodzeniem. Dodajmy do tego zimową scenerię, Bonda, który nie jest taki chłodny i niedostępny jak poprzednik i zabawną, ale też ekscytującą scenę likwidowania przeciwników na stoku narciarskim. John McClane może odpocząć w tegoroczne święta.
BAŁWANEK (reż. Dianne Jackson, 1982)
Święta to czas spędzany z całą rodziną, a więc również z najmłodszymi pociechami. W świąteczny poranek proponujemy zanurzyć się w świecie, w którym ożywa bałwanek, owoc wyobraźni dziecka rzeźbiącego w śniegu. Film Dianne Jackson jest oparty na ilustrowanej książce Raymonda Briggsa i podobnie jak oryginał nie pada w nim ani jedno słowo. Malowniczy, oniryczny obraz wypełniony rozczulającym duchem świąt sam się broni, przedstawiając nocną eskapadę młodego Jamesa i jego bałwanka. Chłopiec podziwia ze swoim śnieżnym bohaterem zorzę polarną, odwiedza Świętego Mikołaja, wzbijają się razem w powietrze. BAŁWANEK to kwintesencja dziecięcego, naiwnego zachwytu nad magią świąt. Jak głosi tytuł naszej sekcji dla dzieci: „Never grow up” – i tego warto się trzymać w świątecznym czasie.
BRAZIL (reż. Terry Gilliam, 1985)
W BRAZIL to nie czas spędzany z rodziną, idea dzielenia się i pomagania czy obrzędy świąteczne w kościele są fundamentem Bożego Narodzenia. To zakupowe szaleństwo, ludzie tratujący się w centrach handlowych i priorytetyzowanie konsumpcjonizmu definiują święta. Ten przewrotny (i niedaleki od prawdy) wizerunek Bożego Narodzenia demaskuje członek uwielbianej grupy komediowej Monty Python. Film Terry’ego Gilliama to orwellowska wizja totalitarnej przyszłości, ale ze sporą dozą ciętego humoru, wymierzonego również w święta. Opowiada o urzędniku żyjącym w totalitarnym państwie, który omyłkowo trafia na czarną listę, a w konsekwencji staje się wrogiem publicznym. Choć same święta są mu kompletnie obojętne, to na pewno życzyłby sobie, żeby były spokojniejsze. Mariaż gatunkowy Gilliama wyśmiewa najgorszą formę kapitalizmu umiejscawiając akcję filmu w czasie świąt – apogeum hiperkonsumeryzmu. Kto jak nie członek grupy Monty Python wypunktuje absurd uległości wobec świątecznego wiru?
TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ (reż. Richard Curtis, 2002)
Nie tak dawno rozgorzała dyskusja w mediach społecznościowych o tym, jak kiepsko zestarzał się TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ. Począwszy od fat-shamingu po wątek prezydenta amerykańskiego, który słusznie był alarmujący dla ruchu #MeToo. Niezależnie od licznych momentów wywołujących zgrzyt, TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ pozostaje świątecznym klasykiem z uwielbianymi brytyjskimi gwiazdami. Richard Curtis, specjalizujący się w komediach romantycznych, opowiada o przedświątecznych perypetiach Londyńczyków. Mamy tu Billy’ego Nighy’ego starającego się wypromować świąteczny hit radiowy na miarę Mariah Carey, Andrew Lincolna z banerem „To me, you are perfect”, smutnego Colina Firtha i tańczącego Hugha Granta. „To właśnie miłość” posiada silną świąteczną aurę, charyzmatycznych bohaterów i często jest naprawdę zabawny. To cechy, które wystarczają, żeby pozostawić nas w błogim nastroju, pozytywnie nastrajając do świąt.
OPOWIEŚCI Z NARNI: LEW, CZAROWNICA I STARA SZAFA (reż. Andrew Adamson, 2005)
Już niedługo ekranizacja prozy C. S. Lewisa doczeka się 20 urodzin. Aż ciężko uwierzyć, że minęło tyle czasu, odkąd po raz pierwszy usłyszeliśmy kojący głos Liama Neesona jako Aslana. Warto przypomnieć o magicznym świecie Narnia, w szczególności, gdy zbliża się nowa wersja filmowa autorstwa Grety Gerwig. Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja Pevensie to rodzeństwo, które przeżywa wyjątkowe święta w miejscu czarów, mitycznych stworzeń, złowrogiej Czarownicy… i prawdziwego Świętego Mikołaja. Piękną baśń o drodze ku pojednaniu i dojrzałości młodych sierot traktuję jako świąteczną nie tylko przez czerwonego jegomościa, który wyposaża ich w magiczne atrybuty. Zimowa sceneria, zwierzęta obdarzone ludzkim głosem (jak to w Wigilię przeważnie bywa), czy w końcu poruszające więzi między młodym rodzeństwem, które uczy się być wspierającą rodziną. Nie można zapomnieć o Tildzie Swinton, która wynosi swoją rolę na wyżyny, nawet w familijnym fantasy. Jeśli zależy Wam na eskapistycznych świętach, to Narnia będzie do tego najlepszym adresem.
ANNA AND THE APOCALYPSE (reż. John McPhaill, 2017)
Święta nie muszą być potulne, ciepłe czy uduchowione. Udowadnia to John McPhaill, który idealnie by się odnalazł jako bohater naszej sekcji „Bloody Hell!”. ANNA AND THE APOCALYPSE to kocioł, w którym wymieszano musical, horror z zombiakami, komedię i jeszcze doprawiono świętami. Ta nominowana do szkockich nagród BAFTA jazda bez trzymanki opowiada o grupie przyjaciół, która niedługo zakończy swoją edukację i będzie musiała podjąć przyszłościowe decyzje. Brzmi jak koszmar każdego nastolatka, ale okazuje się, że na horyzoncie pojawia się coś gorszego: epidemia zombie. Przyjaciele muszą zmierzyć się z elfami, Mikołajami i bałwanami, którym bardzo zależy na obdarowaniu ludzi swoim wirusem. Choć leje się krew, to nastolatkom nie przeszkadza, żeby wystawić świąteczne HIGH SCHOOL MUSICAL. Chwytliwe musicalowe sekwencje, emocjonujące dekapitowanie zombiaków i rozterki niepoukładanej młodzieży to może być naprawdę udany przepis na filmowe święta.
SPENCER (reż. Pablo Larrain, 2021)
Zastanawiacie się jak rodzina królewska spędza święta? Opowie Wam o tym Pablo Larrain – specjalista od filmowych portretów kobiecych, który przeszedł przez żałobę Jackie Kennedy i niedawno ukazał ostatni tydzień życia Marii Callas. W SPENCER zagląda za kurtyny życia bliskich królowej Elżbiety II w szczególnym czasie – w Boże Narodzenie w 1991 roku. Razem ze scenarzystą Stevenem Knightem, człowiekiem który dał nam perły brytyjskiej telewizji – PEAKY BLINDER i TABOO – koncentruje się na przeżyciach księżnej Diany (Kristen Stewart). Święta królowej ludzkich serc, choć są wystawne i obfite, to brak w nich radości. Diana unika spotkań z przedstawicielami brytyjskiej monarchii, od której bije chłód i zawiść za jej delikatność, hojność oraz pokorę. Zmaga się ze swoimi wewnętrznymi demonami i cierpieniem wynikającym z adaptowania się do królewskiej instytucji. To dla niej bardziej doświadczenie piekła na ziemi niż rodzinnego ogniska, a stara się je przetrwać tylko dla swoich synów. Wesołe święta niestety nie są uniwersalne dla każdego człowieka i o tym jest również SPENCER Larraina.
TAMTE ŚWIĘTA (reż. Simon Otto, Richard Curtis, 2024)
To drugi film Richarda Curtisa, który pojawia się w naszym świątecznym zestawieniu, ale w porównaniu z TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ jest zdecydowanie bardziej na czasie i dla każdego odbiorcy. We współpracy z Simonem Otto zekranizował swoje krótkie opowiadania dla dzieci dla studia Locksmith Animation, odpowiedzialnego za dobrze przyjętego RONA USTERKĘ. Podobnie jak w TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ, Curtis przygląda się różnym osobom przygotowujących się do świąt w czasie koszmarnej wichury. Bezlitosny żywioł zagraża Wigilii bohaterów, która może stać się dla nich samotnym czasem wbrew wyświechtanym sloganom o „rodzinnym czasie”. Co gorsza, przysparza kłopotu również samemu Świętemu Mikołajowi. Urocza, zabawna animacja Curtisa i Otto to kolejna propozycja, która jest odpowiednia dla całej rodziny poszukującej świątecznego ducha w kinie.
Wesołych i filmowych Świąt życzy zespół British Film Festival!